Któż z nas, restauratorów i hotelarzy nie marzy o tym, by jego obiekt stał się najczęściej odwiedzanym miejscem przez klientów?
Takiego wśród nas nie ma. Czy każdy funkcjonujący na rynku HoReCa ma szansę zrealizować takie marzenie? Szansę mają przede wszystkim ci, którzy wyjdą naprzeciw oczekiwaniom klientów. A te oczekiwania są coraz wyższe i bywają, mówiąc delikatnie, niecodzienne.
Właściciele hoteli i restauracji muszą być przygotowani na spełnianie różnych, nawet nietypowych życzeń swoich klientów. Powinni też poznać zwyczaje różnych grup narodowych w celu uniknięcia śmiesznych lub denerwujących sytuacji. Warto na przykład wiedzieć, że Japończycy samodzielnie noszą swoje bagaże i próba zabrania ich przez boya hotelowego skończyć się może, w najlepszym wypadku, wzajemnym wyrywaniem go sobie z rąk. Trzeba też pamiętać, że cyfra 4, zgodnie z Feng Shui, przynosi Japończykowi nieszczęście. To bardzo ważne z punktu widzenia numeracji pokoi przygotowanych dla gości z Kraju Kwitnącej Wiśni. Warto też wiedzieć, że Arabowie używają podczas jedzenia tylko prawej ręki – lewa bowiem uchodzi za nieczystą. Kelner powinien zatem podawać potrawy i napoje również prawą, i tylko prawą ręką. Skandynawowie i Irlandczycy lubią tuż po wejściu do hotelu skorzystać z alkoholu. Dlatego też barek w ich pokojach powinien być bogato zaopatrzony. Dobrze funkcjonujący hotel to nie tylko miejsce noclegu, posiłku, czy nocnej zabawy. Wiedzą o tym najlepsi z tej branży.
Prześcigają się oni w realizacji pomysłów na przyciągnięcie jak największej liczby gości. Ich pomysły są często nietypowe, ale skuteczne. W jednym z amerykańskich hoteli znajdują się na przykład usługi profesjonalnego weterynarza oraz akupunktura dla czworonogów.Oferta to niby dziwaczna, a okazała się sposobem na pozyskanie wielu dodatkowych klientów – miłośników psów.Inny amerykański hotel SPA postanowił zwiększyć swoje obroty i wprowadził usługę….kamerdynera plażowego. Jakie zadania ma taki kamerdyner? Podstawowym jego obowiązkiem jest zapewnienie kosmetyków do opalania oraz polerowanie okularów przeciwsłonecznych. Jeszcze inny hotel zza oceanu wpadł na pomysł telefonicznego budzenia gości przez gwiazdy muzyki country. Nie są to może idealne pomysły do przeniesienia na rodzimy grunt, aczkolwiek nigdy nic do końca nie jest pewne. Warto jednak przyjrzeć się pomysłowi bardziej realnemu z punktu widzenia polskich hoteli – i co pewne – mogącemu znacznie poprawić liczbę odwiedzających gości. Takim pomysłem jest wynajem jednośladów.
Z tego zasłynęła kilka lat temu sieć hoteli Kimpton Hotels & Restaurants w USA i wraz z realizacją swojego pomysłu zwiększyła obroty o około 15 procent. Jednoślady wykorzystywane są do poruszania się po mieście oraz w ramach rekreacji. Korzystanie z nich jest bezpłatne. Podobnie dzieje się w Europie Zachodniej. Miłośnicy rowerów już dawno zostali zauważeni przez hotelarzy.
W ogromnej rzeszy hoteli istnieją wypożyczalnie rowerów, zarówno tradycyjnych, jak też i elektrycznych.
Wielu hotelarzy w Polsce również wyszło naprzeciw potrzebom rynku tworząc bazę rowerową. To świetna wiadomość dla amatorów jednośladów. Nie rozwiązuje to jednak nadal problemów tych, którzy w ramach wakacji lub urlopu podróżują po naszym kraju własnym rowerem. Kto rozwiąże ten problem będzie nie tylko rodzimym liderem w tej dziedzinie, ale pozyska wielu dodatkowych klientów.
A miłośników jednośladów jest naprawdę wielu i z każdym rokiem ich przybywa. Niestety, w wielu hotelach nie dostrzeżono potrzeby zapewnienia takim podróżnym nawet najzwyklejszych stojaków na jednoślady. Dlatego też podróżujący po Polsce rowerzyści zatrzymują się najczęściej w kwaterach agroturystycznych.
– Od kilku lat spędzam wakacje na rowerze – zwierza się nam Andrzej Jaworski z Rudna.
– Kilka razy nocowałem w hotelach. Zabierałem wówczas rower pod pachę o zanosiłem do pokoju. Zawsze był z tym problem, bo obsługa hotelowa próbowała mi tego zabronić. W większości przypadków udało mi się przekonać pracowników recepcji, że rower jest moim bagażem i jak każdy inny bagaż zanoszę go do pokoju. Kilka razy, niestety, musiałem szukać innego noclegu. Nie wiem, czy doczekam czasów, kiedy będę mógł zatrzymać się w hotelu i bez żadnego problemu pozostawić swój rower w specjalnie do tego celu przeznaczonym pomieszczeniu, bez obawy, że go zniszczą lub ukradną, a ja będę traktowany tak samo, jak turysta, który przyjechał samochodem. Dla samochodów i motocykli są przecież parkingi, garaże. Dlaczego nie ma ich dla rowerów?
– Zawsze miałam problemy z przemyceniem roweru do pokoju hotelowego – twierdzi Majka Karczewska, znana w Giżycku turystka rowerowa. Dlatego też staram się nocować u gospodarzy. Może to być przysłowiowa stodoła, ale mam pewność, że rower też zostanie zabezpieczony.
Restauratorzy również nie mogą pozostać bierni i muszą szukać nowych rozwiązań. Nie chodzi tym razem o nowe menu. Oto na przykład pewien restaurator wpadł na pomysł uruchomienia kawiarnio – księgarni, czyli miejsca, gdzie przy filiżance kawy można dokonać zakupu książki lub przeczytać ją na miejscu. Inny wprowadził czasowo zasadę: płacisz, ile uważasz za stosowne. Okazało się, że wcale na tym nie stracił a na wolny stolik trzeba było czekać. W ten oto sposób przyciągnął do siebie tych, którzy nigdy, lub bardzo rzadko korzystali z usług oferowanych przez lokale restauracyjne.
Włoskim pomysłem na przyciągnięcie klientów do kawiarni była „antykryzysowa filiżanka”, czyli kawa za połowę ceny (pomysł Franca Sambo z Werony). Zgodnie z odwiecznym zwyczajem spora część Włochów zaczyna dzień od filiżanki espresso lub cappuccino. Miejscem jej spożycia była zazwyczaj pobliska kawiarenka. Niestety, w związku z kryzysem, Włosi zaczęli z tego rezygnować na rzecz kawy parzonej w domu lub miejscu pracy. Pomysł „antykryzysowej filiżanki” okazał się przysłowiowym „strzałem w dziesiątkę” – nie tylko, że powrócili stali bywalcy kawiarni, ale po poranną kawę ustawiają się teraz kolejki. Ceny kawy obniżono już w wielu włoskich kawiarniach.
Bywają też z pozoru absurdalne pomysły, jak chociażby: jedzenie na sedesie lub w absolutnych ciemnościach. Można też zdublować pomysł Jona Bon Jovi – słynnego rockmana, który otworzył jadłodajnię, w której można zjeść nawet wówczas, kiedy nie ma się pieniędzy. Zjedzony posiłek można odpracować na zmywaku lub skrobiąc marchewkę.
Jeden z belgijskich restauratorów zwiększył swoje zyski od czasu, kiedy wprowadził możliwość zjedzenia posiłku na wysokości 50 metrów nad ziemią. To jednak nic w porównaniu z tym, co oferuje restauracja z Dubaju – posiłek jedzony na wysokości 440 metrów. Jest też restauracja funkcjonująca 5 metrów pod powierzchnią oceanu. Przezroczysta kapsuła umożliwia podziwianie podwodnej flory i fauny. Można też pokusić się o realizację bardziej oryginalnego pomysłu, jak chociażby ten, wymyślony przez restauratora z Tajwanu. W jego lokalu goście siedzą na sedesach i jedzą z miniaturowych bidetów. Podobny lokal funkcjonuje od wielu lat w Niemczech i radzi sobie na rynku doskonale.
Wszystko, zatem, w Waszych rękach Szanowni Czytelnicy. Życzymy Wam, by ten Nowy 2015 Rok, był rokiem realizacji Waszych pomysłów.